
Na wyprawę do Modraka – do jednej z naszych dostawców Kasi Kumorek wybrali się Łukasz i Ania. Poniżej możecie zapoznać się z ich relacjami.
Relacja Łukasza:
kolejna wycieczka, której celem, poza oczywistą przyjemnością z rowerowej podróży było sprawdzenie jak wygląda gospodarstwo, z którego zamawiamy w kooperatywie produkty. Tym razem wybraliśmy się niedaleko Obornik do miejscowości Modrak do gospodarstwa państwa Kumorek – Kasi i…
Pociągiem i drogą
Dwoje osób – Ania i Łukasz wsiedli z rana do pociągu i dotarli do Obornik. Podoba była idealna na rowerową podróż – mimo wysokiego słońca, brak wiatru i stosunkowo niska, jak na lipiec temperatura sprawiły, że warunki pogodowe były wprost idealne. Droga również dopisała – wzdłuż północnego brzegu Warty bowiem niedawno została położona nowa warstwa, dobrej jakoś betonu. Posuwaliśmy się więc do przodu z dużą prędkością robiąc kilka krótkich przystanków.
Jakież było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że Kasia wraz z mężem wyjechali nam na przeciw. Przy okazji pokazali nam drogę na Uniwersytecki Zamek w Obrzycku, do którego zaniedbanego, ale bardzo różnorodnego parku mieliśmy wrócić później oraz miejsca leśnych jagód. Tu również później wróciliśmy aby napełnić pudełka fioletowymi kuleczkami oraz chwilę odpocząć bujając się na hamaku pośród drzew.
Gospodarstwo Kumorków
Kumorkowie przez 3 lata poszukiwali oni odpowiedniego kawałka ziemi położonego w zacisznej okolicy – jako odskocznię od miejskiego zaduchu. Obecnie poza bardzo różnorodnym ogrodem kończą budowę domu na 1,1 ha ziemi.
Z ogromnym zaangażowaniem stworzyli wielki, piękny ogród z ziołami, warzywami i owocowymi krzewami wśród których latają pszczoły i bąki. Kasia uwielbia zaprawy, których mieliśmy okazję, wraz ze świeżo upieczonym chlebem spróbować. Były wyśmienite, szczególnie po przebytej drodze.
Nadmiar plonów – w zeszłym roku były to cukinie, dynie i patisony, można zakupić w naszej kooperatywie wraz z wyjątkowymi konfiturami.
Powrót przez rezerwat i bezdroża
W drodze powrotnej zdecydowaliśmy się na zmianę drogi na południowy, pozbawiony drogowych udogodnień brzeg. To była jedna z najcięższych przepraw rowerowych – wąska drużka na warciańskiej skarpie w rezerwacie skrzypu wielkiego.
Małżeństwu Kumorek skutecznie udało się znaleźć swoją oazę, w której mogą wytchnąć od miasta. Twierdzą, że nie zamierzają przeprowadzać się tam na stałe, ale raczej pomieszkiwać raz w jednym, raz w drugim domu. Odrobinę tego smakowitego spokoju można doświadczyć w naszej kooperatywie co tydzień.
Relacja Ani:
W piątek wieczorem układałam sobie w myślach smsa do Łukasza z usprawiedliwieniem. Myślałam o tym, że zmęczona jestem. Rower nie do końca sprawny. Bananów nie zdążyłam kupić… W sobotę rano obudziłam się, po czym stwierdziłam, że nie mogę chłopaka wystawić. Wskoczyłam w rowerowe ciuchy, spakowałam hamak i popędziłam na dworzec.
Pogoda, trasa i tablice informacyjne
Styrana ciężką, godzinną podróżą pociągiem do Obornik zaraz po przyjeździe musiałam zrobić przerwę. Po zjedzeniu kanapek i zaopatrzeniu się w banany ruszyliśmy w drogę. Pogoda była idealna – było ciepło i bezwietrznie. Asfalt gładki jak pupa niemowlaka. Mało samochodów. Szczerze polecam wszystkim rowerzystom szosowym. Jak mówi mój podopieczny „ideałka”.
Zatrzymywaliśmy się przy każdej tablicy informacyjnej. Gdy taką widzę, muszę ją przeczytać.
Pod koniec drogi spotkaliśmy Kasię razem z mężem. Wyjechali po nas. Po drodze pokazali nam miejsce, gdzie są jagody oraz drogę do pałacu.
W końcu dotarliśmy do Modraka. Kasia poczęstowała nas samodzielnie upieczonym chlebem i dżemem truskawkowym. Ten chleb był jednym z najlepszych jakie jadłam! Przyznam się szczerze, że nie szczędziłam sobie kromek. Pychota. Następnie obejrzeliśmy gospodarstwo. Najbardziej podobała mi się część z borówkami. Bardzo lubię borówki.
Jagody!
Następnie wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy na jagody. Łukaszowi szło lepiej zbieranie: nie gadał tyle, co ja i nie zjadał co drugiej jagody. Zdecydowanie zwiększa to efektywność zbiorów . Gdy już miałam dość zbierania rozłożyłam hamak. Można kupić go za parę złotych, ale przyjemność bujania się jest niezrównana. Pobujaliśmy się chwilę i wróciliśmy do Modraka. Tam zjedliśmy resztę chleba i dżemu, napompowaliśmy opony i dalej w drogę!
Rzeka i las
Postanowiliśmy jechać wzdłuż rzeki. Łukasz się nie przyznał, ale dam głowę, że się pogubiliśmy. Jechaliśmy przez las, i jechaliśmy… W pewnym momencie zauważyłam tablicę informacyjną „Rezerwat skrzypu olbrzymiego”. Jak to zobaczyłam stwierdziłam, że musimy tam wjechać! (Całe szczęście Łukasz też tak uważał). Rezerwat jest bardzo piękny. Niestety skrzypu nie widziałam, ale za to widziałam wielkie pokrzywy – do 2 m wysokości! Często musieliśmy prowadzić rowery i przenosić je przez powalone drzewa. Zrobiliśmy sobie przerwę na cyplu. Oglądaliśmy ważki, niebo, rzekę i las. Zjedliśmy batoniki (każdy kolarz musi uzupełniać węglowodany podczas jazdy ).
W końcu skończył się „Rezerwat Pokrzyw Olbrzymich” i dojechaliśmy do szosy. Później już poszło szybko – te wspaniałe asfalty dodały nam skrzydeł. Dobra, mi dodały skrzydeł, a Łukasz jechał za mną. Gdy dojechaliśmy do stacji kolejowej okazało się, że pociąg do Poznania właśnie wjechał na peron. Od razu do niego wskoczyliśmy i już po godzinie byliśmy w domu.
W dwóch słowach: było świetnie!
UWAGA: Trasa rowerowa była na bieżąco ustalana. Gdyby były osoby, które by nie chciały jechać przez chęchy, to byśmy nimi nie jechali.
Zazdroszczę. A ile kilometrów na rowerze w sumie zrobiliście?
W sumie nie liczyliśmy 🙂
Tak z grubsza, nanosząc trasę na mapę wychodzi coś takiego: http://bit.ly/2wlLQAY
Czyli 55 km 🙂